Jest taka subtelna ironia losu, w której to czym karmisz i czym leczysz swoje dziecko, staje się jednocześnie podstawowym źródłem trucizn. Z pełnym przekonaniem i wiarą w czyste intencje przemysłu spożywczego i farmaceutycznego, korzystasz z dobrodziejstw osiągnięć postępu cywilizacyjnego, z tego co podsuwają Ci sklepy i co zamaszystym pismem wypisuje Ci lekarz. Ładujesz, faszerujesz i upychasz jeszcze więcej, choć gdzieś z tyłu głowy jakiś głos mówi Ci, że coś nie do końca jest tak jak powinno. Termin może być dla Ciebie obcy, ale naszym problemem są ksenobiotyki.

I choć intencje masz dobre, to okazuje się, że to co nam się sprzedaje, to czym się smarujemy, co wkładamy do ust, co ma być dla nas odżywczym pożywieniem, nie jest takie, jak się go przedstawia. Może przyjść taki moment, w którym zadajesz sobie pytanie jak oczyścić organizm z leków i innych trucizn, którymi mnie Wielkie Korporacje nafutrowały. Jest taki pokarm, który Ci w tym pomoże, ale najpierw wyjaśnienie co to są ksenobiotyki i dioksyny.

Co to są ksenobiotyki?

Ksenobiotyki to związki chemiczne obce dla organizmu. Są nimi leki, trucizny i środki produkowane przez przemysł. Nie przemysł jakiś tam, który Ciebie nie dotyczy, ale przemysł blisko Ciebie, który sprzedaje Ci kosmetyki, środki ochrony roślin, środki owadobójcze, używki, konserwanty w żywności czy znajdujące się w niej mykotoksyny.

Ups.

 

Przecież masz z tym styczność codziennie. Ty, Twoja rodzina i Twoje dziecko. Jeśli myślisz, że to przesada, nie dajmy się zwariować, jakoś trzeba żyć, to powinnaś się dowiedzieć, że ksenobiotyki mogą mieć toksyczne działanie na wątrobę, nerki, płód, DNA i układ nerwowy.

Pojedyncza mała dawka Cię nie zabije, ale ta codzienna, choć w małych ilościach, z wymienionych wyżej produktów, będzie podtruwała Cię codziennie, po troszeczku, aż któregoś dnia poczujesz się słaba, bez energii i jakaś taka chora.

Po drodze ksenobiotyki, pozostałości leków, pestycydów, dioksyn, antybiotyków, którymi karmione są zwierzęta oraz inne zanieczyszczenia, których nie ma obowiązku wyszczególniać na opakowaniu, narobią trochę szkód. Może zachorujesz na niedoczynność tarczycy, może na Hashimoto, może na RZS, albo inną autoimmunologię. Może będzie to trudny do zwalczenia problem skórny, a może trudność z zajściem w ciążę.

Ksenobiotyki wbrew pozorom są w zanieczyszczonym powietrzu atmosferycznym, w zanieczyszczonej wodzie, w żywności, w powietrzu zamkniętych pomieszczeń, w zanieczyszczonej glebie, odpadach. Ich źródłem będzie też promieniowanie.

test oddechowy helicobacter kraków

Reakcją organizmu na ksenobiotyki będzie obniżenie odporności, niedobory, obniżenie odporności przeciwzakaźnej i przeciwnowotworowej, choroby autoimmunologiczne, alergia i nadwrażliwość typu późnego, czyli opóźniona, której zazwyczaj nie połączysz z prawdziwą przyczyną, ze względu na odroczenie jej w czasie.

Bez przesady, myślisz. Może masz rację, ale:

czy wiedziałaś o tym, że dorosły człowiek spożywa pod postacią różnych dodatków konserwujących i smakowych około 6-8 kilogramów szkodliwych związków rocznie? A reszta? Czy wiesz, że do tej szkodliwej chemii musisz doliczyć wszystkie leki, które bierzesz, pestycydy, które trafiają na Twój talerz, łącznie ze smakowitym obiadem? No i dioksyny.

Tak, jest jeszcze coś.

Dioksyny

Dioksyny to zbiorcza nazwa setek związków chemicznych z grupy chlorowanych węglowodorów. Powstają wskutek działalności produkcyjnej człowieka lub z odpadami środowiska. Powodują powstawanie raka, uszkadzają odporność (tę odporność, o którą walczysz u swojego dziecka), niszczą ważne składniki układu hormonalnego: estrogen, testosteron, insulinę, hormony tarczycy. Są odpowiedzialne za występowanie endometriozy, raka jądra, raka piersi, wad rozwojowych męskich narządów płciowych, obniżenie liczby plemników i bezpłodność.

Podstawowym źródłem dioksyn jest…pożywienie! Dioksyny są bardzo dobrze rozpuszczalne w tłuszczach.

Czy nadal myślisz, że Ciebie to nie dotyczy? Czy nadal myślisz: nie dajmy się zwariować? Czy może już tak przyzwyczaiłaś się do życia z objawami chorobowymi, że nie traktujesz ich w kategorii anomalii? Czy może jesteś już tak przyzwyczajona do codziennej dawki leków, którą rozdzielasz pomiędzy członków swojej rodziny, że nie budzi to w Tobie już żadnego niepokoju?

Na szczęście natura znów przychodzi nam z pomocą, konsekwentnie próbując naprawić to, co człowiek usilnie próbuje zepsuć.

Jak usunąć pozostałości leków i innych trucizn?

Istnieją naturalne substancje, zawarte naturalnie w żywności, pomagając usuwać trucizny z organizmu. Jedną z takich substancji jest skwalen.

Skwalen usuwa głównie ksenobiotyki, wiąże i blokuje pestycydy (aldrynę i dieldrynę), eliminuje też strychninę, arszenik i dioksyny. Skwalen podawany jest również jako antidotum w przypadkach nadużycia leków.

Wiele trucizn z łatwością rozpuszcza się w skwalenie, dzięki czemu możliwe jest wydalenie ich z codziennym wypróżnieniem.

U człowieka najwięcej skwalenu znajduje się w jego komórkach skóry oraz w komórkach tętnic, które doprowadzają krew do mózgu. Najwyższy poziom skwalenu we krwi posiadają nowo narodzone dzieci. Począwszy od 30-40 roku życia, jego poziom zaczyna drastycznie spadać. Z wiekiem nasz organizm zmniejsza produkcję skwalenu, przy jednoczesnym wzroście zapotrzebowania na ten składnik.

 

W jakiej żywności znajdziesz skwalen?

Najbogatszym źródłem będą owoce morza, oliwa z oliwek i amarantus. W mniejszych ilościach znajdziesz go w parmezanie, maśle, flądrze, żółtku jaj i tuńczyku. W suplemencie znajdziesz go w postaci oleju z wątroby rekina.

Sam amarantus natomiast, jego ziarna charakteryzują się wysoką zawartością odżywczą i oddziaływaniem prozdrowotnym. Zawiera tylko 7-8% tłuszczu, na który składają się nienasycone kwasy tłuszczowe, witamina E w postaci tokoferoli oraz tokotrienoli, fitosterole i oczywiście skwalen. Włączony do diety będzie wartościowym źródłem białka.

Minimalna ilość swalenu, jaka powinna być dostarczona do organizmu to 11 mg. Takie zapotrzebowanie bez problemu pokryjesz dodając do diety już niewielkie ilości oliwy z oliwek, oleju z amarantusa czy jego ziarna. Jeśli zależy Ci na celach terapeutycznych, to przyjmuje się, że dawki 2000-5000mg są pomocne w zwalczaniu nowotworów, dawki powyżej 500mg regulują poziom cholesterolu, zwiększając HDL, a obniżając frakcję LDL.

W przypadku diety dziecka i czerpaniu realnych korzyści z oczyszczających właściwości skwalenu, warto skupić się na włączeniu w jego dietę oliwy z oliwek, dobrej jakości oleju z amarantusa oraz sam amarantus w postaci nasion.

Oliwę z oliwek lub olej z amarantusa możesz dodawać do przygotowanych dla swojego dziecka szejków owocowych, czy owocowo-warzywnych. Możesz polać nimi przygotowany dla dziecka posiłek, dodać do surówki. Możliwości są nieograniczone. Oprócz cennego, odtruwającego skwalenu, tłuszcz dodatkowo ułatwi przyswajanie witamin ADEK zawartych w posiłku, ułatwi przełykanie i smakowitość potrawy.

Ziarna amarantusa zmiksowane w szejku z owocami i dodatkami nie będą dla dziecka wyczuwalne, dodadzą natomiast aksamitnej konsystencji. Dziecku, które jest bardziej kapryśne, możesz spróbować podać amarantus w wersji wytrawnej jako dodatek do posiłku zamiast kaszy czy ziemniaków.

Możesz wypróbować również pyszny odtruwający deser orzechowo-amarantusowy w wersji słodko słonej.

Moje dzieci go uwielbiają. Smakuje obłędnie dając mi jednocześnie ogromną radość ze świadomości, że dostarczam im cennych składników odżywczych jednocześnie robiąc porządki w ich małych ciałkach, które mogą być przeciążone lekami czy wszechobecnymi ksenobiotykami. Oczyszczający z trucizn skwalen warto włączyć na stałe do diety, tak żeby na bieżąco usuwać z organizmu pozostałości leków i ksenobiotyków, nie dopuszczając do narobienia przez nich szkody w młodym, szybko rozwijającym się człowieku.